Recenzja książki "Królowa mafii"

"Królowa mafii" to rozmowa Piotra Pytlakowskiego ze znaną panią Słowikową czyli Moniką Banasiak, która przez lata była żoną członka gangu pruszkowskiego. Już wiem, że tytuł nieco przewrotny, a sama historia zawarta w tej książce znacznie odbiega od moich początkowych założeń.
W "Królowej mafii" nie ma porachunków gangsterskich, sprytnych ucieczek ze strzelaniną w tle, machlojek, wyłudzeń, haraczy, a więc tego wszystkiego, czego oczekiwałam. To po prostu historia kobiety, która pokochała Słowika będącego członkiem gangu pruszkowskiego. Nie twierdzę, że historia sama w sobie nie jest ciekawa, bo jest i z przyjemnością ją przeczytałam, ale czytając ją miałam nieodparte wrażenie, że jest ona mocno naciągana. Trudno bowiem uwierzyć, że żona Słowika nie wie nic o tym, skąd jej mąż brał pieniądze na ciągłe zagraniczne wakacje, wyjazdy, na luksusowe życie. Pewnie wie, ale nie do końca chce tę wiedzę przekazać czytelnikowi.
"Królowa mafii" zaczyna się od wyznania Moniki Banasiak, w którym zapewnia czytelnika, że będzie z nim całkiem szczera. Jako młoda dziewczyna, studentka, pochodząca z dobrego domu jedynaczka, poznaje człowieka, który oferuje jej pracę. Szybko jednak okazuje się, że praca u tego człowieka polega na dochowaniu tajemnicy, jakie interesy są tam załatwiane. Myślę, że jej się to podobało. W tym właśnie miejscu poznaje Słowika, z którym spędzi większość swojego dalszego życia, co z kolei doprowadzi ją do 2,5-letniego pobytu z zakładzie karnym.
Na końcu książki załączona jest również rozmowa z Iwanem, świadkiem koronnym, który jasno mówi, że Słowik nie był żadnym szefem gangu, jedynie jego członkiem, a robienie z Moniki Banasiak królowej mafii pruszkowskiej jest mocno przesadzone. Trudno się z tym nie zgodzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz