Szyna relaksacyjna - moja historia

Jakiś czas temu zaczęły mnie boleć zęby, po jednej stronie tylko. Nie bolały mnie całe zęby, tylko tak jakby ich wierzchołki, a ból nasilał się np. po nocy. Niestety ból stawał się coraz bardziej uciążliwy, bo on nie ustawał, był coraz bardziej intensywny z dnia na dzień. Trzeba było zatem udać się do stomatologa...
Stomatolog po obejrzeniu moich zębów i po wysłuchaniu moich dolegliwości, stwierdził jednoznacznie: BRUKSIZM. Przypadłość ta dotyczy wielu z nas, ale większość ludzi, tak jak ja, nie zdaje sobie w ogóle z tego sprawy. Jest to bezwiedne zaciskanie i zgrzytanie zębami. Przez to ścieramy szkliwo i i wierzchołki zębów. Stąd właśnie bierze się ból, który może być brany za nadwrażliwość, jak ja początkowo myślałam.
Stomatolog powiedział mi wprost, że jedyną możliwą formą leczenia w takich przypadkach jest zrobienie szyny relaksacyjnej, dzięki której powierzchnie zębów górnych i dolnych nie będą się stykały.
Ja już kiedyś, jakieś 10 lat temu, nosiłam szynę relaksacyjną. Miałam wtedy silikonową, którą bardzo szybko zniszczyłam, bo po prostu ją przegryzłam. Od tamtej pory nie miałam żadnych dolegliwości. Dopiero jakieś 3-4 tygodnie temu pojawiły się one ponownie. Trzeba było zatem wykonać wycisk i zamówić szynę relaksacyjną.
Do wyboru miałam silikonową, tańszą oraz akrylową, która jest droższa, jest twardsza i jak to stwierdził stomatolog - powinna mi na dłużej wystarczyć. On również zarekomendował mi akrylową szynę, z uwagi na dość duże starcie moich zębów. Na taką też się zdecydowałam, jak widzicie na załączonych zdjęciach.
Samo pobranie wycisku nie było dla mnie uciążliwe. Nie trwało ono też zbyt długo. Lekarz nałożył mi najpierw na dolne zęby taką metalową osłonę, w której była szybko zastygająca masa. Musiałam przez około minutę siedzieć z otworzoną buzią, a lekarz dociskał mi to do zębów. Później to samo było z górną szczęką, ale tutaj zostałam uprzedzona o tym, że mogę mieć odruch wymiotny, dlatego powinnam pochylić głowę do przodu. Nic takiego jednak się nie działo, nie miałam odruchu wymiotnego, nie odczuwałam żadnego dyskomfortu. Jedyną nieprzyjemną rzeczą w pobieraniu wycisku było samo jego zdejmowanie. Ta masa, która tak szybko zastyga, bardzo mocno przykleja się do zębów, a później lekarz musi użyć nieco więcej siły, żeby ją zdjąć. Był moment, że miałam wrażenie, że wyjmie mi z tym wyciskiem wszystkie zęby, ale to też nie był ból, tylko takie dziwne, nieprzyjemne uczucie.
Na koniec jeszcze lekarz podgrzał plaster wosku i kazał mi zagryźć zęby, to trwało chwilę i już było po wszystkim. Teraz musiałam czekać około tygodnia na odbiór mojej szyny relaksacyjnej, na moje wybawienie.
Przez ten czas oczekiwania dolegliwości bólowe bardzo się nasilały, na tyle, że zaczęła mnie boleć od tych zębów głowa. Nie mogłam się doczekać, aż szynę odbiorę i z przyjemnością zacznę nosić.
Na wizycie, na której miałam odebrać szynę lekarz przymierzył mi ją. Zakładając na zęby pokazał mi, jak ją poprawnie zakładać i zdejmować z uwagi na dwa małe metalowe haczyki po bokach, które mają przytrzymywać szynę na zębach. Lekarz również powiedział mi, że te haczyki nie będą mi przeszkadzały. Pozostało jeszcze delikatne zeszlifowanie szyny w dwóch miejscach, aby dobrze pasowała. Zapłaciłam za wykonanie jej 300 zł i zadowolona poszłam do domu.
Szynę relaksacyjną zakładam w zasadzie tylko na noc i to mi w zupełności wystarcza. Po pierwszej nocy z nią odczułam ulgę, zęby praktycznie przestały mnie boleć. Głowa przestała boleć dwa dni później. Jestem zadowolona, jestem szczęśliwa, zwłaszcza, jak widzę rysy na szynie, bo wiem, że to zgrzytanie zębów stanowiło u mnie poważny problem. Po nocy szynę zdejmuję i porządnie szczotkuję pastą, aby była czysta i gotowa na kolejne założenie.
Po 2-3 tygodniach mam się zgłosić na wizytę kontrolną. Jest to czas, kiedy ja testuję szynę, a lekarz chce sprawdzić, jak po noszeniu tej szyny wyglądają moje zęby. Powiedział mi też, że można by było jeszcze zrobić fluoryzację zębów, aby naprawić to, co się stało z nimi, zanim zaczęłam nosić szynę. Ja jednak chyba się na nią nie zdecyduję, ponieważ zęby mnie już nie bolą, ale zobaczymy, co powie lekarz. Idę do niego za kilka dni.
Jak więc widzicie, 300 zł za szynę akrylową to dość dużo pieniędzy, ale zapłaciłabym każde pieniądze, żeby już nigdy nie czuć tego bólu zębów i głowy, jaki miałam. Jeśli więc macie podobne dolegliwości, co ja, to może warto wybrać się do stomatologa i poszukać przyczyny bólu. Ja zareagowałam dość szybko i być może właśnie dlatego moje dolegliwości szybko ustąpiły. Nie zrezygnuję z noszenia szyny, przynajmniej w najbliższym czasie i mam nadzieję, że będzie mi ona długo służyła.

1 komentarz:

  1. Nawet nie sądziłem, że jest coś takiego jak szyna relaksacyjna. Swego czasu też miałem podobny problem, lecz po jakimś czasie ból ustał. Wtedy nie sądziłem też, że są takie metody jak szyna relaksacyjna. Jednak w razie czego warto wiedzieć, że w taki sposób może uśmierzyć ból :)

    OdpowiedzUsuń