Recenzja "Fistaszki zebrane 1967-1968" Charles M. Schulz

O tym, że jestem zakochana w "Fistaszkach" to już zapewne wiecie. Z każdym kolejnym ich tomem uświadamiam sobie, że wcale nie są one aż tak oderwane od rzeczywistości, jakby się mogło wydawać.
Okazuje się bowiem, że mój mały, ukochany synek jest niczym Linus - obaj bowiem uwielbiają swój kocyk, a mój syn nie może bez swojego zasnąć. Dlatego właśnie, jak patrzę na Linusa, to widzę mojego małego szkraba.
W tym tomie "Fistaszków" wydaje mi się, że główną rolę odgrywa Snoopy, który wciela się to w sępa, to w hokeistę, to w asa lotnictwa i wiele, wiele innych.
Trzeba przyznać, że "Fistaszki" nie są w stanie się znudzić. Są tak samo ciekawe z każdą następną stroną. Uwielbiam je i wcale tego nie kryję. Szkoda tylko, że w mojej bibliotece nie ma wszystkich ich tomów. Bardzo nad tym ubolewam.
Po raz kolejny polecam Wam "Fistaszki", bo są naprawdę śmieszne, ciekawe i takie prawdziwe.
A tutaj zamieszczam link do wyzwania książkowego na 2015 rok, w którym biorę czynny udział. Możecie więc śledzić moje postępy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz