Recenzja książki "Gringo wśród dzikich plemion" Wojciecha Cejrowskiego

Do Wojciecha Cejrowskiego od zawsze miałam słabość. Uwielbiam oglądać jego programy, bo zawsze są bardzo ciekawe i pouczające. Muszę przyznać, że potrafi on zainteresować tematem i opowiada w sposób tak ciekawy, że nie można się od niego oderwać. Taka też jest książka "Gringo wśród dzikich plemion" - ciekawa, zabawna, pouczająca.
"Gringo wśród dzikich plemion" to pozycja z gatunku książek podróżniczych i przygodowych. Cejrowski opowiada w niej o swoich wyprawach w najdziksze rejony dżungli. Często aby dostać się tam, gdzie chciał, musiał używać różnych podstępów, bo jak się okazuje kiedyś polski paszport był raczej niemile widziany. To jednak nie zniechęciło go do podróżowania i poszukiwania Indian, którzy często wcale nie dają się tak łatwo znaleźć.
Przyznam, że tego właśnie spodziewałam się po książce Wojciecha Cejrowskiego - ciekawej historii o tym, jak wspaniała jest dżungla ze wszystkimi swoimi niebezpieczeństwami. To jest tak inny świat, niż ten nasz, w którym żyjemy, cywilizowany, miejski, skomputeryzowany, pełen nowoczesnych technologii. Podziwiam go za to, że tak go ciągnie do dzikiej dżungli, do jedzenia czerwonych mrówek, pędraków, półsurowego mięsa różnych dziwnych zwierząt. Chciałabym zobaczyć to wszystko, co on opisywał, ale nie wiem czy udałoby mi się wytrwać w takich warunkach. Chyba po prostu jestem uzależniona od wygodnego łóżka, bieżącej wody, kawy i "normalnego" jedzenia.
Najciekawszą opowieścią w tej książce wydała mi się ta z Blondynką, czyli Beatą Pawlikowską. Wybrali się oni bowiem wspólnie z Wojciechem Cejrowskim do Panamy, skąd chcieli przejść pieszo przez Darien do Kolumbii. Darien jest to najniebezpieczniejsze miejsce w tej całej wędrówce, ponieważ zamieszkiwane jest przez Kuna - wojowników, którzy podobno najpierw strzelają, a dopiero później sprawdzają, kogo udało im się trafić. Mimo to, Gringo i Blondynka przeżyli tę wyprawę, choć niewątpliwie była bardzo niebezpieczna i mogli przepłacić to życiem. Ponadto wędrówka przez te tereny jest bardzo ciężka, wiele razy wchodzi się na wzniesienia, żeby później z nich zejść i tak w kółko przez kilka dni. Nie trzeba być specjalnie inteligentnym, by wiedzieć, jak ogromny to jest wysiłek fizyczny dla organizmu. A przecież w trakcie wędrówki trzeba jeszcze polować, by coś jeść.
Na końcu książki "Gringo wśród dzikich plemion" Cejrowski umieścił opis tego, jak trudno było mu wydać tę książkę, bo choć jest powszechnie rozpoznawalny, to jednak ta jego sława stała się poniekąd przeszkodą w publikowaniu choćby tekstów w czasopismach. W końcu jednak ją wydał, z czego ja jestem bardzo zadowolona. Dlatego też polecam tę pozycję, bo czyta się ją jednym tchem.
Link do mojego książkowego wyzwania na 2015 rok:
http://poradniknetowy.blogspot.com/search/label/wyzwania 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz