Recenzja książki "Szklany zamek" Jeannette Walls

"Szklany zamek" to historia prawdziwa, życie Jeannette Walls, niemalże od narodzin, aż do dorosłości. Poruszająca, momentami bardzo zabawna, często wręcz przerażająca i tak bardzo zmuszająca do refleksji.
"Szklany zamek" to swojego rodzaju pamiętnik opisujący życie rodziny - ojca alkoholika, matki artystki, która nigdy nic nie sprzedała i czwórki ich dzieci - Lori, Jeannette, Briana i Maureen. Jako matka z ogromną ciekawością "przyglądałam" się metodom wychowawczym Rose Mary i Rexa Wallsów. Nie do końca ich oceniałam, po prostu nie zawsze się z nimi zgadzałam. Sama wychodzę z założenia, że dzieci nie należy trzymać przez całe życie za rękę. Powinny one same poznawać świat, bo dzięki temu się uczą, ale zawsze nadzór rodzica jest wskazany. Wallsowie raczej dawali swoim dzieciom wolną rękę od najmłodszych lat, dlatego właśnie autorka książki w wieku 3 lat poparzyła się dość znacznie gotując sobie parówki. No cóż, dzieci są głodne niemalże non stop, więc chyba warto przyjrzeć się, co jedzą i w jaki sposób.
W "Szklanym zamku" nie brakuje momentów, w których aż pięści same się zaciskają, np. kiedy ojciec alkoholik kradnie dzieciom ich roczne oszczędności. To sprawia, że można sobie pomyśleć, że ciężka praca się nie opłaca, bo harujesz, zbierasz grosz do grosza, a i tak ktoś Ci te pieniądze zabierze. Ale dzieciaki naprawdę dały radę. Wyrosły na mądre, zaradne osoby, które poukładały sobie życie lepiej lub gorzej. Teraz mnie naszła taka refleksja, że jak to jest możliwe, skoro wychowywały się w takiej rodzinie, często nie miały co jeść przez kilka dni, ojciec ciągle bił się z matką i awanturował, brakowało pieniędzy na wszystko, nie było się w co ubrać, gdzie spać, nie było prądu, toalety, ogrzewania w srogą zimę, za to najczęściej było spanie w samochodzie i podróżowanie z miejsca na miejsce, żeby uniknąć kłopotów z policją, komornikiem czy opieką społeczną.
W "Szklanym zamku" były też bardzo wzruszające momenty, kiedy to Jeannette zastanawiała się nad rezygnacją ze studiów, ponieważ nie miała pieniędzy na opłacenie czesnego. I wtedy ojciec alkoholik wygrał dla niej w karty 950 dolarów i niemalże nakazał uzyskanie dyplomu. To naprawdę piękne, bo daje wiarę w to, że jednak ci rodzice nie byli tak do końca źli. Ponadto zaszczepili w swoich dzieciach miłość do książek. Autorka wielokrotnie podkreśla to, że całą rodziną siadywali w jednym pomieszczeniu i każde z nich czytało to, co mu najbardziej odpowiadało, a książki wypożyczali z biblioteki i to całymi siatkami. To piękna sprawa, bo czytając uczymy się, kształtujemy swoją wyobraźnię.
Książka nie jest przekoloryzowana, nie ma nadmiaru emocji, jest historia, która wciąga bez reszty. Można powiedzieć, że połknęłam "Szklany zamek" w kilka krótkich chwil, bo książka ta jest niezwykle ciekawa. Sprawdźcie sami, jak potoczyły się losy rodziny Wallsów. Polecam Wam serdecznie!
Link do mojego książkowego wyzwania na 2015 rok:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz