Recenzja książki "Shit! Rok w brukowcu" Joanny Żebrowskiej

"Shit! Rok w brukowcu" to powieść podobno napisana w stylu "Dziennika Bridget Jones"... może trochę tak, podobno bardzo interesująca... zgodzę się, podobno dość śmieszna... nie śmiałam się, ale za to dobrze napisana, choć wielu twierdzi inaczej.
Joanna Żebrowska autorka "Shit! Rok w brukowcu" niewątpliwie ma dość doświadczenia dziennikarskiego, aby napisać powieść w tym stylu. Jak sama przyznaje, wiele z historii zamieszonych w tej książce wydarzyło się naprawdę. I ja w to wierzę. Jednak sięgnęłam po tę lekturę z ciekawości, aby przekonać się, jak faktycznie wygląda praca w brukowcu.
"Shit! Rok w brukowcu" to historia Edyty Pióro - młodej dziewczyny, która marzy o karierze dziennikarskiej w poczytnej gazecie. Trafia do brukowca "Hit", gdzie co rusz dostaje nowe zadania, praktycznie niemożliwe do zrealizowania. Jednak z czasem wyrabia się i coraz łatwiej przychodzi jej tworzenie artykułów do gazety. I chociaż w życiu zawodowym idzie jej coraz lepiej, to życie osobiste wcale jej się nie układa. Obecny chłopak rzuca ją, obok ma wiernego przyjaciela, który kocha ją od lat, ale przecież jest żonaty, a na horyzoncie pojawia się Łukasz - gotowy na każde jej zawołanie, ślepo w nią zapatrzony, ale do tanga przecież trzeba dwojga.
"Shit! Rok w brukowcu" to lekka i przyjemna lektura. Bardzo dobrze mi się ją czytało. Historia sama w sobie wciągająca, choć jakoś mnie bardzo nie śmieszyła. Przyznam, że tylko jedno wulgarne zdanie mnie w niej rozbawiło, ale tylko na tyle, że uśmiechnęłam się pod nosem, a nie że leżałam na podłodze ze śmiechu. Jednak ja tę książkę polecam, jeśli interesuje Was taka "kobieca" lektura, to powinna Wam się spodobać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz