Anne-Dauphine Julliand "Ślady małych stóp na piasku"

Ostatnio wciąż czytam książki, które są smutne, pełne bólu i cierpienia, a ich tematyka jest przepełniona zbliżającą się nieuchronnie śmiercią. Niby wszyscy wiemy, że na każdego z nas kiedyś przyjdzie pora, ale kiedy umiera dziecko, to trudno jest nam tak po prostu przyjąć to do wiadomości. "Ślady małych stóp na piasku" to niewątpliwie "poruszająca opowieść o sile rodzicielskiej miłości", ale ja ledwo ją zdołałam przeczytać.
Anne-Dauphine Julliand to francuska dziennikarka, która na co dzień mieszka ze swoją rodziną w Paryżu. Kiedyś już czytałam jej jedną książkę, która jest jak gdyby kontynuacją "Ślady małych stóp na piasku". Można więc powiedzieć, że przeczytałam je w odwrotnej kolejności. Tutaj daję Wam link do tej drugiej recenzji: http://poradniknetowy.blogspot.com/2016/09/recenzja-ksiazki-anna-dauphine-julliand.html
Muszę przyznać, że już dawno nic tak mną nie poruszyło, jak ta opowieść. Kilka razy już miałam odłożyć tę książkę i po prostu nie czytać jej do końca, bo nie dawałam rady, za dużo w niej cierpienia. Jestem matką, kocham moje dziecko ponad wszystko, wiem, że jest to mój największy skarb i być może właśnie dlatego "Ślady małych stóp na piasku" były dla mnie takie trudne. Mąż i żona, dwoje kochających się ludzi, pobiera się i siłą rzeczy pragnie mieć potomstwo. Pierwszy pojawia się w ich życiu syn Gaspard. Zdrowy chłopiec, który z biegiem czasu stanie się opoką rodziny. Wyrośnie na mądrego, pełnego czułości i miłości chłopca. Kolejna ciąża, rodzi się dziewczynka, Thais. Przez dwa lata rozwija się normalnie, rodzice nawet nie podejrzewają, że może być ona śmiertelnie chora. Snują plany na przyszłość, wierzą, że kiedyś ich maleńka księżniczka wyrośnie na piękną kobietę, która założy własną rodzinę i będzie bardzo szczęśliwa. Kiedy dziewczynka ma 2 lata, idąc po plaży lekko powłóczy nóżką, co zaniepokoi matkę, ale jeszcze nie przerazi. Każdy rodzic w takiej sytuacji udałby się do lekarza, aby sprawdzić, co dzieje się z jego dzieckiem i czy w ogóle ma powody do niepokoju. Tak też się stanie, ale diagnoza powali rodziców z nóg. Thais cierpi na rzadką, wciąż nieuleczalną chorobę genetyczną, jaką jest leukodystrofia metachromatyczna. Ta okrutna choroba ujawnia się szybko, ale też szybko zbiera żniwo, pozbawia dziecko niemalże wszystkich zmysłów - wzroku, słuchu, sprawia, że z czasem nie może ono nawet poruszyć ręką, ani nogą, nie może samo przełykać pokarmu, za to daje ból i cierpienie, niewysłowione, nad którym ciężko jest zapanować, trzeba kilka razy dziennie podawać bardzo silne leki przeciwbólowe, bo dziecko dosłownie umiera z bólu, a każda noc jest przepełniona rozdzierającym serce krzykiem i płaczem. Z czasem pozostaje już tylko morfina, która sprawia, że maleńka Thais jest jakby w letargu, nieświadoma tego, co się wokół niej dzieje.
"Ślady małych stóp na piasku" to historia pełna cierpienia, ale też ogromnej miłości. Bezsilność rodziców jest ogromna, bezsilność lekarzy jeszcze większa, ale to, co pozwala im cieszyć się każdą wspólną chwilą to miłość. Tylko ona może wszystko zwyciężyć i pomoże wszystko przetrwać. W czasie kiedy Thais jest już bardzo chora, na świecie pojawia się Azylis, kolejna córeczka, u której od razu po narodzinach lekarze diagnozują tę samą chorobę. Szybki przeszczep szpiku może sprawić, że choroba wolniej się rozwinie lub też nie rozwinie się w ogóle. Jak czytacie z mojej poprzedniej recenzji, to wiecie, że Azylis przeszczep nie pomógł. Leukodystrofia metachromatyczna to choroba, której na dzień dzisiejszy nie potrafimy wyleczyć. Umiera na nią wiele dzieci, niewinnych, nieświadomych, które jeszcze na dobre nie rozgościły się na tym świecie. Oby jak najszybciej udało się znaleźć skuteczne lekarstwo, oby już nigdy żadne dziecko nie cierpiało z jej powodu.
"Ślady małych stóp na piasku" to historia, która na zawsze pozostanie we mnie, nawet teraz kiedy o tym myślę, w moich oczach pojawiają się łzy. Nie zachęcam do przeczytania, bo jest to opowieść wstrząsająca. Jeśli jesteście pewni, że zdołacie czytać o wielkim cierpieniu maleńkich dzieci, to po nią sięgnijcie.
Gdybyście chcieli śledzić moje postępy w wyzwaniu "Przeczytam 52 książki w rok", to zapraszam w link poniżej:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz