Zapiski polskiej sprzątaczki, która zagląda pod niemieckie łóżka bardzo mnie zaciekawiły. Musze przyznać, że to właśnie owa ciekawość sprawiła, że zechciałam przeczytać tę książkę. Choć w internecie jest mnóstwo niepochlebnych recenzji na jej temat, mi się spodobała.
Autorka książki "Pod niemieckimi łóżkami" traci na swojej autentyczności nie podając swojego prawdziwego nazwiska. Jednak ja jestem w stanie to zrozumieć. Dziewczyna od 11 lat pracuje w Niemczech na czarno jako sprzątaczka. Ujawniając swoje dane naraziłaby się na "nieprzyjemności". Wyjechała za granicę mając 21 lat, ponieważ uznała, że w Polsce nie ma dla niej żadnej przyszłości.
Wielu czytelników zarzuca jej to, że opisuje swoje przygody w pracy i to, co ją spotkało ze strony pracodawców nie ukazując tego, że wielu z nich było po prostu normalnych, życzliwych. Same "patologiczne" przypadki. Jednak co ciekawego byłoby w tym, że miała normalnego pracodawcę, który był życzliwy i nie widział w niej złodziejki? To byłoby po prostu nudne. Wierzę, że wielu jej zleceniodawców było normalnych, pozwoliło jej napić się wody podczas wykonywania pracy, nie patrzyło jej na ręce, by mieć pewność, że ich nie okrada. Ale o tym nie chciałabym czytać, wolę te pikantniejsze szczegóły z jej pracy w obcym kraju.
Książka wydała mi się ciekawa i szybko ją pochłonęłam. Napisana lekkim, przyjemnym językiem. Jeden rozdział poświęcony został wywabianiu różnego rodzaju plam i metodom sprzątania i to także jest interesujące. Justyna nie widzi swojej przyszłości w Polsce. Razem z nią do Niemiec wyjechała młodsza siostra i matka. Wszystkie pracują jako sprzątaczki i życzę im, żeby nadal tak pracowały, jeśli to im odpowiada. Najważniejsze, aby iść swoją drogą w życiu, nie patrzeć na to, co mówią inni.
Sięgając po "Pod niemieckimi łóżkami" spodziewałam się bardziej bulwersujących historii i tu się trochę zawiodłam. Jednak opowieści Justyny i tak są bardzo ciekawe. Praca sprzątaczki jest trudna, żmudna, jak sama autorka mówi - pracując na czarno czasami nie dostaje się wynagrodzenia w ogóle. Jasne, że wówczas rezygnuje się z pracy, ale pozostaje jakiś niesmak. Jeśli wykonała swoją pracę, to powinna dostać za nią zapłatę. Z niektórymi pracodawcami się zaprzyjaźniła, do innych przychodzi od kilku lat i choć nierzadko spotykają ją przykrości, to ona nadal chce to robić. Jest uparta i widzi w tym swoją przyszłość. Chcecie poznać Justynę i jej spojrzenie na Niemców? Ja polecam.
Wielu czytelników zarzuca jej to, że opisuje swoje przygody w pracy i to, co ją spotkało ze strony pracodawców nie ukazując tego, że wielu z nich było po prostu normalnych, życzliwych. Same "patologiczne" przypadki. Jednak co ciekawego byłoby w tym, że miała normalnego pracodawcę, który był życzliwy i nie widział w niej złodziejki? To byłoby po prostu nudne. Wierzę, że wielu jej zleceniodawców było normalnych, pozwoliło jej napić się wody podczas wykonywania pracy, nie patrzyło jej na ręce, by mieć pewność, że ich nie okrada. Ale o tym nie chciałabym czytać, wolę te pikantniejsze szczegóły z jej pracy w obcym kraju.
Książka wydała mi się ciekawa i szybko ją pochłonęłam. Napisana lekkim, przyjemnym językiem. Jeden rozdział poświęcony został wywabianiu różnego rodzaju plam i metodom sprzątania i to także jest interesujące. Justyna nie widzi swojej przyszłości w Polsce. Razem z nią do Niemiec wyjechała młodsza siostra i matka. Wszystkie pracują jako sprzątaczki i życzę im, żeby nadal tak pracowały, jeśli to im odpowiada. Najważniejsze, aby iść swoją drogą w życiu, nie patrzeć na to, co mówią inni.
Sięgając po "Pod niemieckimi łóżkami" spodziewałam się bardziej bulwersujących historii i tu się trochę zawiodłam. Jednak opowieści Justyny i tak są bardzo ciekawe. Praca sprzątaczki jest trudna, żmudna, jak sama autorka mówi - pracując na czarno czasami nie dostaje się wynagrodzenia w ogóle. Jasne, że wówczas rezygnuje się z pracy, ale pozostaje jakiś niesmak. Jeśli wykonała swoją pracę, to powinna dostać za nią zapłatę. Z niektórymi pracodawcami się zaprzyjaźniła, do innych przychodzi od kilku lat i choć nierzadko spotykają ją przykrości, to ona nadal chce to robić. Jest uparta i widzi w tym swoją przyszłość. Chcecie poznać Justynę i jej spojrzenie na Niemców? Ja polecam.
Gdybyście chcieli śledzić moje postępy w wyzwaniu "Przeczytam 52 książki w rok", to zapraszam w link poniżej:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz