Historia wypożyczenia tej książki jest wręcz banalnie prosta. Poszłam do biblioteki, bo miałam ochotę sięgnąć po jakiś komiks. Wszystkie, które są dostępne /a jest ich bardzo niewiele/ już przeczytałam. Został ten jeden - "Narko", więc wypożyczyłam, ale nie powalił mnie z nóg i wciąż czuję niedosyt komiksów. Chyba zacznę wypożyczać te dla dzieci.
"Narko" to kilka historii o tym, jak może skończyć się zażywanie substancji psychoaktywnych. Jest tu dużo informacji o tym, gdzie szukać pomocy w przypadku uzależnienia, jak może się skończyć testowanie narkotyków, co dzieje się z młodym człowiekiem nadużywającym tych substancji, którego organizm wciąż się rozwija.
Przyznam, że nie do końca to do mnie trafia. Grafika też jak dla mnie niezbyt dopracowana. Wiem, że w tym temacie trudno jest pokazać wszystko w pięknych kolorach, ale już sam fakt, że twarze postaci są mocno zniekształcone jakoś strasznie mnie irytował.
Na końcu "Narko" znajdziemy taką informację, że historie zawarte w komiksie zostały oparte na tych, które faktycznie kiedyś się wydarzyły. Dla mnie to podnosi wartość książki. Jednak dalej znajdziemy instrukcję, jak postępować w przypadku kontaktu lub też uzależnienia z narkotykami i to nie do końca mi tu pasuje. Fajnie, że są podane numery telefonów i strony internetowe, gdzie można uzyskać pomoc, ale czy instruktaż w stylu "posiadanie narkotyków jest zabronione, ale jeśli je spożyjesz, to nie podlegasz każe w myśl przepisów prawa", to już jest jakieś mocno naciągane. Mi to nie odpowiada. Nie polecam, nie odradzam, sami zdecydujcie czy chcecie na tę lekturę poświęcić swój czas.
Gdybyście chcieli śledzić moje postępy w wyzwaniu "Przeczytam 52 książki w rok", to zapraszam w link poniżej:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz