Na początku, kiedy kupiłam sobie kominek, to testowałam różne woski. Kupowałam, sprawdzałam, aż w końcu wybrałam te, które najbardziej mi odpowiadają. Teraz w zasadzie kupuję już tylko te ulubione, choć czasem skuszę się na coś nowego. W tym poście przedstawię Wam te zapachy, które są moimi ulubieńcami. Będzie ich cztery...
Yankee Candle Cranberry pear - mocny, słodki zapach. Jak nazwa wskazuje powinna tu być wyczuwalna gruszka i żurawina, ale dla mnie on pachnie zupełnie inaczej. Dla mnie on pachnie bardzo słodko, jak cukierki.
Yankee Candle Linden tree - kwiat lipy. Kolejny bardzo mocny zapach. Ten pachnie bardzo kwiatowo, tak wiosennie, świeżo, uwielbiam go.
Yankee Candle Midnight jasmine - typowy jaśmin. To również bardzo mocny zapach, kwiatowy, taki nieco tajemniczy. Uwielbiam palić go wieczorami.
Kringle Vanilla cone - rożek waniliowy, chyba najmocniejszy z tych wszystkich zapachów i najbardziej słodki. Mi bardzo kojarzy się z goframi z bitą śmietaną. On również był moim pierwszym ulubieńcem.
Uwielbiam palić woski zapachowe, bo wtedy w moim mieszkaniu robi się tak cudownie świeżo, aromatycznie, przytulnie. Palę woski każdego dnia, jak tylko przychodzę do domu, to od razu odpalam kominek. Uwielbiam te zapachy, są mocne, intensywne, słodkie i kwiatowe. To moje ulubione nuty zapachowe. Wosku do kominka nie daje dużo, bo te zapachy są tak mocne, że może od tego aż rozboleć głowa. Wolę częściej wosk wymieniać, niż wrzucić połowę i tylko chwilkę palić. Myślę, że nigdy mi się to nie znudzi. Zapachy zapewne będę wymieniać i wciąż testować nowe, ale samo palenie wosków już chyba pozostanie mi do końca życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz